KREOWANIE KOGOŚ TAKIEGO NA IDOLA I LEGENDĘ (nie skończył nawet podstawówki) TO MAX I TOTAL INTELEKTUALNA MIZERIA !! --- odszedł ale nikt mu krzywdy nie zrobił - warto dodać że odszedł na własne życzenie bo lubił ćpać / BYŁ TOTALNYM ĆPUNEM i to przez wiele lat oraz ostro bez ograniczeń, max-total egoistycznie bez liczenia się z rodziną czy zespołem czy kimkolwiek - a za to płaci się życiem I KRZYWDĄ BLISKICH ...
PODKREŚLAM !! --- robienie idola z kogoś takiego to ( O ZGROZO !) max porażka intelektualna !!
... wolność to
możliwość mówienia czy pisania ludziom tego czego nie chcą słuchać ...
George Orwell
|
Na wstępie dwa celne cytaty:
… i jeszcze to:
**
Trudno mi pojąć dlaczego z Ryśka Riedla zrobiono aż taką
„gwiazdę”. Prawdopodobnie „z braku laku”… Na mnie nigdy wrażenia nie robił, a
poza tym znam go z czasów kiedy był jeszcze nikim …
----------------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------------
Od 1974 roku, jako jeden z kilku najlepszych wówczas deejayów-disco w Polsce - niedawny finalista (jedyny ze Śląska) ‘Ogólnopolskiego Turnieju Deejayów’ (Wrocław 1973) - grałem imprezy w ‘Orim Disco’ u tzw. ‘Żyda’, czyli w katowickim klubie żydowskim na ul. Wawelskiej - zawsze w środy i soboty od 18.00 – 22.00. W tamtych czasach nie było dyskotek całonocnych. W ORIM DISCO grałem dość długo bo aż do zimy 1979 roku. Dali mi nawet etat w ramach którego musiałem też wykonywać inne robótki - np. rozklejać plakaty na mieście na różne imprezy albo sprzedawać bilety po różnych firmach. Pewnego dnia manager dyskoteki Marek Hanke (mieszkał w Tychach) dokooptował mi do klejenia plakatów chudego, długowłosego - hipis drągala także jak on z Tychów (vide jego fot z 1979 roku). Stanowiliśmy niezłą ekipę plakaciarzy na mieście. Obaj chudzi, wysocy i długowłosi – niczem gwiazdy jakiegoś angielskiego zespołu, z wiaderkami kleju, pędzlami i plakatami pod pachą. Musieliśmy dziwacznie wyglądać na ulicach robotniczych Katowic okresu głębokiej komuny / PRL.
Mojemu nowemu kolesiowi z pracy nie bardzo chciało się te plakaty kleić i ciągle przysiadał na papieroska, a ja musiałem za niego zapierdzielać. Taki lewe ręce do roboty / obibok. Kleiliśmy chyba przez tydzień plakaty po Katowicach razem, a potem on trzepnął taką "niewdzięczną robotą" i tyle było mojej znajomości z nim :-) zniknął mi z pola widzenia. Dopiero po kilku tygodniach zobaczyłem go razem z nikomu wtedy nieznanym zespołem z Tychów o nazwie - ‘JAM’ jak ćwiczyli w tym samym co ja - należącym do agencji Orim baraku na tyłach Hali Parkowej przy ul. Kościuszki w Katowicach. Koleś został potem ikoną polskiego rocka, a nazywał się Rysiek Riedel, a ten zespół ‘JAM’ to późniejszy Dżem (ta sama nazwa tylko po polsku :-)))).
Okazało się że manager mojej dyskoteki to także manager Dżem – pierwszy ich manager.
**
A zatem Rysiek Riedel nie robił na mnie najmniejszego
wrażenia. No ale ja byłem w tamtych czasach dość uznanym i popularnym deejayem-disco.
Nie to jednak jest tu ważne tylko to, że jako ten deejay w latach ’70 i ’80 dostawałem masowo (tysiącami rocznie) – vinyl-płyty z USA
i UK. Dostawałem je masowo z wytwórni płytowych za co podpadłem sławetnemu SB –
grozili mi nawet śmiercią – a jakże …
!! Nikt (chyba) nie ryzykował swego życia aby grać płyty
/ muzę z USA w najgorszych czasach reżimu komunistycznego PRL lat ’70 i to na Śląsku. No a ja
ryzykowałem – nie wierząc naiwnie albo nie zdając sobie sprawy z powagi groźby
- że mnie nie wykończą !! Pocieszałem się, że skoro dużo o mnie pisano w zagranicznej prasie dyskotekowej
i deejayskiej to SB będzie się bać takiego zabić bo wywoła to jakąś tam światową aferę.
Byłem znany z powodu tych tysięcy płyt, artykułów prasowych co generowało (to
oczywiste w komunistycznej Polsce lat ’70) zawiść zweryfikowanych
komunistycznych deejayów / nieudaczników którzy kablowali / donosili na mnie
gdzie tylko się dało. Wywoływało to skutki w postaci nalotów / przeszukań
mojego mieszkania przez polityczną, komunistyczną policję - SB, która
KONFISKOWAŁA dużo mojej własności - szczególnie w 'stanie wojennym'. Całe moje
archiwum – deejayską prasę, dokumentację z tamtych lat / lat ’70 – widoczne w
tej opowieści skany / fotografie zostały mi skonfiskowane w ‘stanie wojennym’ i
nigdy mi już tego nie oddano. Pozostało jedynie kilka zdjęć przechowywanych w
USA u mojego koleżki po fachu jakim był nieżyjący już deejay pionier i
znakomity dziennikarz muzycznego pisma Billboard - Barry Lederer, który sporo
mi w latach ’70 pomagał i przyczynił się do zaistnienia tych wielu artykułów o
mnie czy wciągnięcia mnie na listy wysyłkowe wielu firm płytowych.
Wydano też na mnie komunistyczny ‘zakaz pracy’ – vide dokument.
**
Słuchając najlepszych na świecie muzyków i wokalistów
nijak nie mogłem zrozumieć (wtedy)
fenomenu Riedla. Po pierwsze to cały zespół dobrze grał i bez tego zespołu [szczególnie
gitarzysty (Jurek Styczyński)] nigdy by Riedla nie było – taki fakt !!
Dziś wiem dlaczego tak się to potoczyło. Jest to
rezultat kiepskiej orientacji i wiedzy ówczesnych Polaków w muzyce blues czy
rock czy R&B lub Soul. Nie słuchali tych płyt których ja słuchałem bo ich
nie mieli … Polaków zafascynował kiepskawy naśladowca wokalistów z UK czy USA.
Kiedy słuchamy nagrań Riedla to słyszymy wyraźnie jak jego śpiew graniczy z
bełkotem. No – OK – wielu amerykańskich bluesmanów i rockmanów też tak miało.
Tylko że oni tacy byli od zawsze i na co dzień. No a Riedel tylko ich udawał,
szpanował – bo nie był taki autentyczny jak ci Amerykanie. Powtarzam i
podkreślam – on był tylko naśladowcą …
Kiedy zmarł w chorzowskim szpitalu z powodu max i total zaćpania
to wszyscy wiedzieli że swoim postępowaniem przez lata do tego właśnie „dążył”.
Nastąpiło u niektórych zdziwienie, smutek czy żal jakowyś … Czy to autentyczne
?
Odszedł ale nikt mu krzywdy nie zrobił - warto podkreślać i to WYRAŹNIE, że odszedł na własne życzenie bo lubił ćpać / BYŁ TOTALNYM ĆPUNEM i to przez wiele lat oraz ostro bez ograniczeń, max-total egoistycznie bez liczenia się z rodziną, zespołem czy kimkolwiek - a za to płaci się życiem i KRZYWDĄ BLISKICH ...
Robienie idola z kogoś takiego to ( O ZGROZO !) max porażka intelektualnai wszelaka inna !! --- Tak się kreuje fałszywki …
Poza tym ja akurat nigdy nie szanowałem zaćpańców w muzyce. Wielu z nich odeszło za młodu. Nie będę ich tu z nazwisk przypominał bo nie warto … Jest masa innych równie dobrych żyjących i tworzących zacną muzykę przez całe długie życie i tych też nie powymieniam z nazwisk …
Janek 'yahudeejay' Pawul
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz